***
kiedy będziesz
na wysokości wzroku
opowiem o moim ogrodzie
źródle czystym
płynącej wodzie
opływa ciało
kwiat nenufaru
opowiem
o kropli słodyczy
na języku
co wspomnieniem
po latach
będziesz patrzył
jak na truskawkę
czerwoną
swoim pragnieniem
12 grudnia 2016

co jeśli
ten blask w kiedyś
nigdy nie będzie możliwy
początek przedłużam
od drzwi w kolejne jutro
we własnym załuku
niezaistniałej historii
bez obietnic i zapewnień
na zmyślonej
kartce prześcieradła
szydełkowych wzorów
10 grudnia 2016

od świtu po zmierzch
czytam każdego dnia
każdy zapis jest inny
nie opisujesz oczu
bo mogłabym
wyczytać w nich troskę
smutek ukrywasz w dłoniach
przykrywasz ciepłem myśli
w koślawych literach
słychać śmiech
to twoje do mnie
nie martw się
10 grudnia 2016

milcząca uczciwość
wszystko
musi być łatwo
przyswajalne
ból samotność
trzeba też
skropić łzami
nie pominąć tęsknot
w zmiętej pościeli
powiedział
że wtedy jest
ars poetica
może to jemu mówią
do mnie
przyszło drzewo
drzewo - życie
warstwy trwania
przyległe słoje dni
których
wymiarem średnicy
nie zmierzysz pnia
to dusza
8 grudnia 2016

w rozmowie
otworzyły się same
bez szelestu
jak odsłonięcie firanki
dwie dusze
w migotliwym
świetle gwiazd
by być
w sobie wzajem
bezgłośne czytanie
bicia serc
zaparowana szyba
wątkiem tęsknoty
usta sięgały
po więcej
4 grudnia 2016

kiedy
w jesiennym lustrze
zastygnie łza deszczu
przyjdę do siebie
okna umyję wspomnieniem
żal dłoni minie
dom ogrodzę śladem stóp
będzie inaczej
bo tak być musi
radość na białym obrusie
twój głos
cicha kolęda
spraw Boże
w okruszynie chleba
słowem wiersza
przyjdę do siebie
3 grudnia 2016

***
chwila uśmiechu
maleńki
szczęścia łut
można mówić milczeniem
dotyk myśli
odgadywać palcami
poczekam
aż stoczy się słowo
tam gdzie
wgłębienie rąk
fragment mnie
3 grudnia 2016
w przerośniętym ego
gdyby zrozumieć
ile w bólu
mieści się miłości
pewnie sam Bóg
by nas rozgrzeszył
przybrałby
ludzką postać
piaskiem odliczał
czas sumień
czas świata
bezboleśnie
nazwałby istotę
swojego czynu
obrobiną formą
człowieczeństwa
wyłuskanym światłem
słonecznego spojrzenia
w mechanizmie ślepoty
27 listopad 2016

wypowiedzieć siebie
moje istnienie zbyt krótkie
w słowach nie określę
od jakiego punktu
zaczynam być ja
i gdzie się kończę
jestem tylko przechodniem
po gródce ziemi
pozwalam by szept biegł
po moich śladach
piaskiem wiatrem śniegiem
słowa - tak słowa mają znaczenie
widzimy w nich siebie nawzajem
niekiedy łudząco podobnie
w zakolu przylądka nadziei
kiedy ból przysłania słońce
wtedy słyszę kołysankę matki
łzy scalają jej i moje jestestwo
była kwiatem co wydał owoc
każdy kęs teraz wypluwa życie
widzę to w lustrze
kiedy oczy szukają
mnie samej w sobie
25 listopad 2016

nie tylko sama w sobie
jeśli tam jesteś i patrzysz
to jesteś też w mojej duszy
ze słowem na końcu języka
w zamkniętych ustach
kiedy milczą nie popełnią
zbrodni w rdzeniu myśli
rozmawiaj ze mną tak
jakby jutro miało nie istnieć
bez życiorysu na papierze
marginesów zagiętych tajemnicą
w moim jestem nie ma bram
jest tylko głód człowieka
los matką i ojcem
w ślepym załuku
bolesnego świata
25 listopad 2016
stworzyłam ogród
w każdym słowie rośnie jabłoń
zrywam owoce o każdej porze roku
smakuję ich slodycz i cierpkość
dobro i niepokój serca
najprzyjemniej w maju
kiedy w gardle śpiewa słowik
wtedy wiem że pokocham
wszystkie szepty w kolorze sepii
z każdą skreśloną datą
sięgam po dojrzały owoc
rozczesuję tęsknoty
w myślach zaplątanych o tobie
17 listopad 2016
może dziś
czy u ciebie
też są takie noce
powiększają źrenice
cisza usta rozychyla
wzdłuż kręgosłupa
ciepło spływa
w ciemności
tak cichutko
wychodzisz z dłoni
tulimy siebie
oddechem wiatru
by poczuć
wystarcza
kącik ust
16 listopad 2016

Między możliwościami
Z tą normalnością bywa różnie.
Noc, a ja patrzę w najjaśniejszą z gwiazd.
Może tylko tak się wydaje,
wiele jest innych, a ona jakoś inaczej.
I nie wiem, czy mam dziękować
za tą tęsknotę, za uśmiech daleki.
Dłonie pełne słów od ciebie
i ten blask oczu z fotografii.
Nawet pająk w rogu okna, bez
lęku się zadomowił.Chciałam
wymieść na drugą stronę.
Został, bo tak nazwałam
pieszczotą ust twoje istnienie.
Osnułeś nicią uczuć, jak ta
pajęcza kącik ciszy.Skąd
mi przyszło do głowy, że
ten, którego kocham
nazwałam Pajączkiem.Coś
zawisło nade mną i czeka.
By stać się.
15 listopad 2016

chłód
chciałam cię odziać
uczuć promieniami
by nikt
słońca nie przysłonił
odziałam
w mglistej oddali
słuchałam głosu
pisałam palcem
po oszronionej stronie
ufałam
cień odcięty od istnienia
już nie jest sobą
oczy zwrócone w inną stronę
słowo zgubiło dźwięk
usta
brzeg pucharu nietknięty
mętnym winem wypełnione
cierpkość język kaleczy
słodycz pod drugim dnem
pod niebem podniebienia
genesis - początek końca
11 listopad 2016

piękno
pod jednym żebrem
złączone
oddycha inaczej
jak bliźniacy jednojajowi
odczuwają ten sam puls chwili
rozum pojednany z uczuciem
ich przestrzeń
ma wspólne okno
widok - pejzaż dusz
patrzą na siebie sercem
to silniejsze od nich
zasypiają osobno
pamiętając o sobie
13 listopada 2016